Już od jakiegoś czasu kręcę się przy słodyczach ekstremalnych, przeglądam, oglądam, rozmyślam i właśnie dzisiaj z okazji, że udało mi się kupić słodycz hardcorowy (Brain Blasterz) w stacjonarnym sklepie mam dla Was jego recenzję (zapraszam do czytania).
Brain Blasterz kupiłam w sklepie Stokrotka, wcześniej w żadnym innym sklepie nie widziałam tego produktu. Opakowanie 48 gramowe kosztowało 4,99 zł, w pudełeczku o tej wadze mieści się czternaście ekstremalnych cukierków. W czterech smakach tj: jagody, jabłka, cytryny i arbuza na chwilę obecną tylko spróbowałam cukierka o smaku arbuza.
Firmą, która jest odpowiedzialna za stworzenie tych cukierków, jest Brain Blasterz. Asortyment jest naprawdę interesujący, cukierki, żelki, lizaki, płyny, gumy, groszki. Najlepsze jest to, że wszystko jest utrzymane w ekstremalnej tematyce kwaśności. Dla fanatyków takich słodkości jest to idealna marka. Strasznie ubolewam nad tym, że te słodycze są tak ciężko dostępne.
W „instrukcji” napisane jest , że po zjedzeniu więcej niż jednego cukierka, w krótkim czasie może nastąpić podrażnienie jamy ustnej.
Mnie po jednym cukierku szczypał język tak samą, jak po zjedzeniu całej cytryny (oczywiście bez skórki).
Przez to, że cukierek jest tak brutalnie kwaśny, nie nadaję się dla małych dzieci.
Przez to, że cukierek jest tak brutalnie kwaśny, nie nadaję się dla małych dzieci.
Niestety składu tych cukierków nie mogę Wam podać, bo papierową instrukcję wraz ze składem wyrzuciłam do śmieci.
Jak już wcześniej pisałam, próbowałam cukierka o smaku arbuza, po tej konsumpcji mogę powiedzieć, że cukierek ma trzy fazy kwaśności.
Pierwsza faza jest odczuwalna od razu, jak wsadzimy cukierka do buzi, tę kwaśność mogę porównać do gumy Shock.
Druga faza uderza po czasie gdy się przyzwyczaimy do fazy pierwszej, zdaję mi się, że ta kwaśność jest podobna do tej pierwszej.
Później następuje przyjemna słodycz, która przy wcześniejszej kwaśności jest nie do opisania.
Trzecia faza kwaśności pojawia się na prawie samym końcu cukierka, jest lekko musująca i jak dla mnie najbardziej kwaśna.
Cukierek arbuzowy smakował jak arbuz. Nawet, teraz gdy myślę o tych cukierkach, to moje ślinianki szaleją. Przez to, że cukieraski są ekstremalne, myślę, że na długo starczą.
Po tych testach jestem bardzo mocno nakręcona na następne ekstremalne słodycze. Mam nadzieję, że w niedługim czasie będę mogła kolejne takie szaleństwa spróbować.
O chetnie bym te arbuzowe spróbowala 😉
jadłam je;D mega są xd
Ciekawe doznania smakowe 🙂
Jak tylko o nich myślę to kwaśno mi się w buzi robi 😀
Od czytania zrobiło mi się kwaśno w buzi :p
ale smieszne:)
Bardzo rzetelna recenzja 🙂 Na samo jej czytanie poczułam kwaśnośa i napływ śliny w ustach ;-))
Hihihihi, masz tak czasami, że jak widzisz cytrynę to jest Ci kwaśno 🙂
🙂
Dziękuję bardzo 🙂 O proszę jakie doznania 🙂